My angels ♥

My angels ♥

sobota, 19 kwietnia 2014

Demons

Masz czasami tak, że nie możesz złapać oddechu?
Że serce na chwilę przestaje działać?
Że głowa ci eksploduje od środka?
Nie pamiętam dnia, w którym czułam się normalnie. Te odczucia były dla mnie normą. Dlaczego tak się działo? Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. Ale to było straszne. Budzę się - głowa mnie boli. Wstaję - kręci mi się w głowie. Idę spać - napada mnie jakiś dziwny niepokój, coś w rodzaju fobii. Czego się bałam? Wszystkiego. Tak nie da się żyć. To nie jest efekt brania jakiś leków, ćpania czy picia. Nie biorę żadnych używek. Już straciłam nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej. Chciałam umrzeć. Gdy nie mogłam już tego wszystkiego znieść, gdy ból był niemiłosierny - padałam na kolana, płakałam, krzyczałam. Błagałam o śmierć. W takich kryzysowych momentach wolałam być psem. Ba, wolałam być mrówką rozdeptaną przez człowieka. Coś martwego przynajmniej już nie czuje bólu. Tego cholernie silnego bólu.
Mimo iż nie jestem normalna, mam kogoś w rodzaju przyjaciela. Tak, z czystym sumieniem mogę nazwać Logana moim przyjacielem. Najlepszym... i jedynym. Tylko on mnie rozumie, lub przynajmniej stara się mnie zrozumieć. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. On mi uświadomił, że musiałam pogodzić się z samą sobą. Nadal miałam nieprzespane noce, ale czułam się lepiej ze świadomością, że nie jestem sama.
Ta noc była najgorszą ze wszystkich. Czułam się jak opętana przez jakiegoś demona. To było straszne. Godzina pierwsza w nocy. Sięgam po telefon. Ręka mi cała drży. Wybieram numer przyjaciela.
- Loo-gaan? - zapytałam łamiącym się głosem. Obudziłam go. Kilka sekund zajęło mu zrozumienie faktów.
- Będę za kilka minut. Trzymaj się. - powiedział głosem pełnym troski i dodającym otuchy. Był bardzo inteligenty. Wiedział, że nie dzwoniłabym do niego o tak późnej porze bez przyczyny. Wiedział, że go potrzebuję.
Usiadłam w kącie swojej sypialni. Złapałam się za ramiona i lekko się kołysałam. Zawsze tak robiłam, jakby to miało coś pomóc.
- Niczego tu nie ma, nic mi nie będzie. Za chwilę go zobaczę. - mówiłam szeptem sama do siebie. Potem zaczęłam nucić jakąś melodię. Słyszałam deszcz. Padało, i to dość mocno. Nagle usłyszałam kroki. Mimowolnie się wzdrygnęłam.
- Spokojnie, duchy nie stawiają kroków. - starałam się pocieszyć samą siebie.
Po chwili zobaczyłam przemoczonego bruneta, którego oddech wydawał się wydobywać z niesprawnych płuc. Śpieszył się. Podbiegł do mnie i kucnął.
- Cześć. - odezwałam się cicho.
- Cześć. Już lepiej? - zapytał z nadzieją. Pokręciłam przecząco głową. Chłopak wstał i ściągnął swoją mokrą kurtkę, nie spuszczając ze mnie wzroku. Z powrotem usiadł obok mnie.
- Opowiedz mi coś. - poprosiłam. Uwielbiałam momenty, gdy wsłuchiwałam się w jego historyjki. Mogły być o niczym, ale i tak zawsze znajdowałam w nich magię.
- Dobrze. - uśmiechnął się lekko. - Słuchaj uważnie.
I zaczął opowieść...
Kilkanaście lat temu żyła pewna mała dziewczynka. Była wyjątkowa. Nie miała przyjaciół ani rodziny. Mieszkała sama w małej chatce, a większość swojego czasu spędzała na łące. Jedzenie zdobywała w lesie. Była bardzo wesoła i pogodna. Często biegała po zielonej trawie i śpiewała. Nawet w czasie deszczu. Miała piękny głos. Przez kilka dni obserwował ją człowiek w sędziwym wieku. Nie mógł się nadziwić, jak można ciągle tak latać i latać. Być szczęśliwym. Starzec zerwał kilka polnych kwiatów i ułożył z nich mały bukiecik. Któregoś dnia poszedł do tego dziecka i mu go wręczył.
- Dziękuję. - dziewczynka z uśmiechem spojrzała na starca. - Dlaczego jesteś taki nieszczęśliwy? - zapytała. Człowiek bardzo się zdziwił. Skąd ona może to wiedzieć? Aż tak to po mnie widać? - myślał.
- Jestem samotny. Moja żona zmarła. Dlaczego mam być szczęśliwy?
Dziewczynka lekko się uśmiechnęła.
- Bo ona jest teraz w lepszym miejscu. Teraz ci jej brakuje, ale za jakiś czas znów będziecie razem. Musisz być szczęśliwy z tego powodu. Każdy dzień przybliża cię do spotkania z nią, dlatego ciesz się tym dniem.
- Ale ja chcę być z nią teraz, już, w tej chwili.
- Musisz być cierpliwy. Życie szybko mija. Wytrzymasz.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy? - zdumiał się starzec.
- Aniołek mi powiedział i wszystko wyjaśnił. Ja też czekam na kogoś.
- Na kogo?
- Na rodziców. Niedługo się spotkamy. - znów się uśmiechnęła.
- Przecież ty jesteś jeszcze dzieckiem. Całe życie przed tobą.
- Aniołek mi powiedział, że to szybko minie, bo jestem chora. - starzec spojrzał na nią smutnym wzrokiem. - Nie martw się, powiem twojej żonie, że na nią czekasz.
Dziewczynka zmarła kilka dni po tej rozmowie. Starzec trochę później. Wszyscy umieramy, ale miłość jest wieczna. Dziewczynka nie przestała kochać rodziców, gdy zmarli. Starzec też zawsze kochał swoją żonę. Oni nigdy od nas nie odchodzą, tylko zostają w naszym sercu i pamięci. A gdy my umieramy, to możemy ich zobaczyć ponownie. Znowu jesteśmy szczęśliwi.

- Koniec. - rzekł Logan.
- Piękne. - powiedziałam.
- Co się działo wcześniej? Zanim przyszedłem? To co zwykle? - zapytał.
- Gorzej. Dawno nie byłam w takim stanie. To mnie wykańcza. - powiedziałam cicho i spuściłam głowę. Nie płacz, nie płacz....nie możesz. - powtarzałam sobie w myślach. Logan przysunął się do mnie i objął ramieniem. Chciało mi się krzyczeć. Chciałam coś rozwalić. Odsunęłam się i strąciłam jego rękę.
- Ali, ja ci nic nie zrobię...przecież wiesz. - szepnął. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam. To znowu się działo. Znowu ten paraliż. Szybko wstałam, złapałam się za głowę i zaczęłam chodzić w kółko. W pewnym momencie upadłam na kolana i zaczęłam wrzeszczeć.
- Dajcie mi spokój! Słyszycie?! Mam dość! Wygraliście! - łzy kapały na podłogę. - Logan, zabij mnie. Zabij mnie, proszę. - powiedziałam rozpaczliwie. Chłopak podszedł do mnie, pomógł mi wstać i położył mnie na łóżku.
- Zabij...- powiedziałam szeptem. - Błagam, Logan...
- Ciiii...- pogłaskał mnie po głowie. - Ali, ty masz gorączkę. Jesteś cała rozpalona. Przyniosę ci wody. - chciał odejść, ale złapałam go za rękę.
- Zostań. - wydukałam ochrypłym głosem. Chłopak usiadł. Patrzył na mnie tak...tak...z niepokojem. Jakby bał się, że za chwilę znowu wybuchnę.
- Logan, mogę cię o coś prosić? - zapytałam nieśmiało.
- Jasne. - uśmiechnął się lekko.
- Mógłbyś zostać tu ze mną na noc? - bałam się, że się nie zgodzi. Tylko przy nim czułam się bezpiecznie. W razie czego, tylko on mógłby mi pomóc.
- Myślałaś, że cię tu zostawię samą? - zapytał ze śmiechem. Uśmiechnęłam się. Chwilę pogadaliśmy, a potem Logan położył się obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Nic ci się nie stanie. Obiecuję. Uwierz w to w końcu. Nie pozwolę cię skrzywdzić. - poczułam jego usta na swoich.
Od tamtej nocy minęło kilka miesięcy. Przez cały ten czas nie nawiedziły mnie żadne demony.
___________________________________________________________________________________
Jeśli ktoś czyta tego bloga, to przepraszam za długą nieobecność, ale szkołaa ;_;
Wesołych Świąt Wielkanocnych! :)

5 komentarzy:

  1. dzieki :* O jaki super. I ta opowieść *__* CZekam xo

    OdpowiedzUsuń
  2. To było piękne <3
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow świetne pff po prostu WOW !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ;D
    Chciałabym poprosić Cię czy mogłabyś pomóc mi rozpromować (i polecić na blogu) serial "Arrow". Polecam ci go i wszystkim innym bo jest na prawdę GENIALNY (delikatnie mówiąc). Nie wiele osób go ogląda (w Polsce), a to nie fajnie, bo jest naprawdę świetny. Z każdym odcinkiem co raz lepszy! A po... Ok. 7 odc. nie sposób się oderwać!
    Chciałabym aby więcej osób go oglądało a fandom się poszerzył.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym Cię, moja siostro Rusher, zaprosić na mojego bloga, również z opowiadaniem o czwórce idiotów, których tak kochamy! Proszę Cię, odwiedź http://big-time-rush-sister.blogspot.com/ przeczytaj i jak możesz napisz, czy chcesz być informowana o nowych rozdziałach. :D z góry dziękuje i przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń