My angels ♥

My angels ♥

poniedziałek, 3 lutego 2014

I'll never let you go

Biegłam cała zapłakana przed siebie. Łzy spływające po moich policzkach mieszały się z kroplami deszczu. Nadal czułam pulsujący ból w okolicach prawego oka. Nic nie widziałam przez ciemność oblegającą w tej chwili miasto. Łzy też nie działały korzystnie na jakość widzianego przeze mnie obrazu. Nagle wpadłam na kogoś. Wybełkotałam ciche ''przepraszam'' i chciałam szybko wyminąć tą osobę, ale ona mi to uniemożliwiła, chwytając mnie za rękę.
- Zaczekaj. Coś się stało? Mogę jakoś pomóc? - usłyszałam nieziemski głos. Przetarłam dłonią swoje oczy i przyjrzałam się wyższemu ode mnie o głowę chłopakowi. Dostrzegłam, iż jest to blondyn o zielonych oczach. Byłam cała roztrzęsiona. Nie potrafiłam nic powiedzieć.
- Ja...ja... - wydukałam tylko tyle, po czym znowu się rozpłakałam.
- Spokojnie, nie płacz. Jesteś cała mokra... Mam pomysł. Mieszkam niedaleko. Napijesz się herbaty, przykryjesz się kocem i opowiesz mi, co się stało. Dobrze? - zapytał blondyn. Skinęłam tylko głową, wyrażając zgodę. Chłopak złapał mnie lekko za rękę i poprowadził w stronę swojego domu.
*****
- Jestem Kendall. A ty jak masz na imię? - zapytał, podając mi kubek z gorącą herbatą, po czym usiadł. Siedziałam na kanapie, otulona miękkim kocem.
- Alice. - rzekłam.
- Alice. Ładnie. - uśmiechnął się.
- Nie znoszę tego imienia. - skrzywiłam się.
- Hmm. To może będę ci mówić Ali, co?
- Tak, może być.
- Więc...co się stało? Kto ci to zrobił? - mówiąc to, wskazał na moje oko. Przełknęłam ślinę i z trudem zaczęłam opowiadać.
- Mój chłopak...były chłopak...on...próbował mnie zmusić do...ale ja tego nie chciałam. Gdy powiedziałam mu, że to koniec i zaczęłam mu się wyrywać...on się wściekł...wpadł w furię. Wykrzyczał mi prosto w twarz, że jestem...dziwką i szmatą...a potem on...mnie...uderzył...- łzy znów pociekły po moich policzkach. Kendall podał mi chusteczki i usiadł bliżej mnie. Delikatnie objął mnie ramieniem.
- Nie przejmuj się. Ten dupek nie był ciebie wart. Jeszcze spotkasz kogoś, kto na ciebie zasłuży. Zobaczysz.
- Ale ja się tym nie przejmuję. Nie kochałam go...
- To dlaczego z nim byłaś?
- Bo bałam się, że nikt inny mnie nie zechce...Nadal się boję.
- Dlaczego nikt miałby cię nie zechcieć? Jesteś piękna.
- Nieprawda. Jestem ohydna.
- Nie mów tak.
- Ale taka jest prawda.
- Wcale nie.
- Nie mam już siły na kłótnie. Która godzina?
- Późna.
- Muszę już wracać.
- Wrócisz tam, do niego?
- Nie. Znajdę może jakiś hotel i...
- To głupi pomysł. Jest środek nocy, na zewnątrz ulewa i zbiera się na burzę. I nie wiem, czy jest sens wydawania kasy na hotel. - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.  - Zostań tutaj.
- Kendall, ja znam cię od godziny...
- I co? Poznamy się lepiej.
- I tak będę musiała się stąd wynieść. Więc, co to za różnica, czy pójdę dzisiaj, czy jutro?
- Nie gadaj tyle. Chodź na górę, pokażę ci twój pokój.
Chłopak oprowadził mnie po całym domu. Muszę przyznać, że bardzo mi się tu podobało. 
- Moja siostra z Kanady czasami przyjeżdża do mnie w odwiedziny. Zawsze tu jest trochę jej ciuchów. Oto jej piżama, proszę. - rzekł, wręczając mi koszulę nocną. - Powinna być dobra. - uśmiechnął się.
- Dziękuję. - również się uśmiechnęłam. Udałam się do łazienki i tam się przebrałam. Wróciłam do pokoju. Położyłam się do łóżka. Nagle usłyszałam grzmot, a za oknem dostrzegłam błyskawicę.  Mimowolnie pisnęłam. Kilka sekund po tym ktoś zapukał i wszedł do pokoju.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie. Dlaczego miałoby się coś stać?
- Krzyczałaś, piszczałaś...nie wiem jak to nazwać. W każdym bądź razie wydałaś niepokojący dźwięk. - zaśmiał się, a ja z nim.
- Kendall?
- Tak?
- Mógłbyś tu ze mną trochę posiedzieć?
- Czyżby Ali bała się burzy? - uśmiechnął się wrednie.
- Wcale nie boję się burzy. - udałam obrażoną.
- Ach tak? To mogę sobie iść?
- Nie. No proszę.
Chłopak usiadł obok mnie.
- Nie ma się czego bać. Tu nic ci nie grozi. - powiedział. Przez chwilę panowała cisza.
- Mogę cię o coś zapytać? - odezwałam się w końcu.
- Tak, jasne.
- Myślisz czasem o śmierci? - na usłyszane pytanie z twarzy chłopaka zniknął uśmiech a pojawiła się powaga. Spuścił wzrok.
- Dlaczego pytasz?
- Bo jestem ciekawa. Pomyśl. Umieranie trwa kilka sekund i...
- Tu się nie zgodzę. Umieranie trwa całe życie. Sami powoli zabijamy siebie...i fizycznie, i  psychicznie.
- Psychicznie zabijają nas inni ludzie. No tak, całe życie dążymy do śmierci. Ale wszystko kończy się w jednej chwili. Ciekawe, co jest potem. Jak myślisz?
- Myślę, że każdy ma własne niebo. Już nie ma cierpienia, ani bólu. W końcu jesteśmy w pełni szczęśliwi.
- Byłbyś w stanie to zrobić?
- Co?
- Popełnić samobójstwo.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał.
- Wiesz, to zależy. Na razie nie chcę się poddawać. Trzeba być silnym.
- A jeśli jednak byś stchórzył, to jak?
- Pytasz, jak bym się zabił? Nie zastanawiałem się nad tym, ale taki najszybszy sposób, właściwie bezbolesny to zastrzelenie się. Moim zdaniem.
- Masz broń?
- Mam. A ty jak...?
- Ja bym wolała utonąć. To taka spokojna śmierć.
- Skąd wiesz? Utopiłaś się kiedyś? - zaśmiał się kpiąco.
- Tak myślę. Nie wiem, czy to prawda.
Na tym zakończyliśmy naszą rozmowę. Następnego dnia Kendall zaproponował mi zamieszkanie z nim na stałe. Nie chciałam się zgodzić, ale przekonał mnie, mówiąc że łatwo nie znajdę mieszkania, a on i tak czuje się samotny w tym wielkim domu.
Zaprzyjaźniliśmy się. Po kilku miesiącach wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko. Schmidt często pozwalał mi wypłakiwać się w swoje ramię. Pomagał mi w problemach, wspierał mnie, pocieszał. Zachowywał się jak starszy brat.
On nie wiedział tylko jednej rzeczy o mnie. Nie wiedział, jak bardzo go kocham.
*****
Staliśmy naprzeciw siebie. Odległość, która nas dzieliła, wynosiła około metr.
- Co jest, Ali? - często powtarzał te słowa. Za każdym razem brzmiały tak samo. Jak troska starszego brata. Nic nie odpowiedziałam. Podeszłam bliżej. Z każdym kolejnym krokiem moje serce biło coraz szybciej. Dzieliło nas teraz kilka centymetrów. Spojrzałam w jego oczy. W te anielskie oczy. Nie umiałam utrzymywać kontaktu wzrokowego. Zawsze coś mnie odpychało. Jakiś dziwny lęk. Ale teraz czułam, że jemu mogę zaufać. Poza tym zaszłam za daleko, by się teraz wycofać.
- Przepraszam, ale muszę to zrobić. - powiedziałam, nadal patrząc mu w oczy. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Po chwili znowu spojrzałam w jego oczy.
- Kendall, nie zapomnij o mnie. - rzekłam i szybko wybiegłam z domu.
Po kilkunastu minutach dotarłam w to miejsce. Miejsce, w którym zrobię to, co planowałam od kilku tygodni. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Woda pewnie była bardzo zimna. Przeszłam na drugą stronę barierki. Wystarczyłby jeden krok w przód i byłoby po wszystkim. Tylko tyle.
Nagle usłyszałam krzyk. Ten głos.
- Ali! - blondyn przybiegł do barierki.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Nie pozwolę ci, słyszysz? Nie pozwolę! - podszedł bliżej.
- Odejdź. Nie utrudniaj.
- Słuchaj, ja wiem, że życie czasami bywa do dupy. Wiem, jak jest ci ciężko. Ale nie możesz się poddać!
- Idź stąd.
- Ali, jeżeli ty skoczysz...to ja też.
- Po co tu w ogóle przyszedłeś, co?
- Nadal nie rozumiesz? Ali, ja cię kocham! I nie pozwolę ci tak po prostu odejść.
Przez chwilę milczałam. Kendall mówił dalej.
- Słuchaj, przejdziemy przez to razem. Zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze. Tylko podaj mi rękę. - wyciągnął dłoń w moją stronę. Wahałam się.
- Rozczarujesz mnie. Tak jak wszyscy. - z moich oczu poleciało kilka łez.
- Zaufaj mi. Proszę. - jego oczy też się zaszkliły. Po chwili złapałam  jego dłoń. Chłopak pomógł mi przejść z powrotem na drugą stronę barierki. Wybuchłam płaczem, a on mnie mocno przytulił.
- Możesz mi coś obiecać? - zapytałam.
- Co?
- Że będziesz przy mnie. Tylko tyle.
- Nigdy cię nie zostawię. Obiecuję.
Kendall dotrzymał słowa. Nie rozczarował mnie.
Nawet po mojej śmierci, duchowo zawsze był ze mną.
Zapamiętałam go na zawsze jako anioła, który mnie uratował. W każdym możliwym tego słowa znaczeniu. 
___________________________________________________________________________________
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Jak się podoba? Jest sens dalszego pisania? :)
Proszę o komentarze ;) 

8 komentarzy:

  1. Takkk pisz dalej :) ! Koniecznie :)
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to jest BOSKIE. Używaj bo czesto takich wyrazów nie używam. Masz dar. Twój styl pisanie jest zrozumiały. Zostań z nami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiscie, ze jest sens pozostać! ;3 Mi sie jednirazowka podobq ;)
    Rozpisalabym sie bardziej... Ale nie mam czasu ;/ Spoesze sie i tylko taki krotki kentarz... Nastepnym razem skomentuje pozadnie! ;)
    A teraz zapraszam do mnie ;)
    http://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com

    Zachecam do przeczytania moich jednorazowek (znajduja sie w specjalniej zakadce) a w szczegolnosci tej zatytulowanej "Love after Hate" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki ,że komentuje anonimowo ,ale nie mam konta na bloggerze.
    Przejdę do sedna sprawy. To jest GENIALNE ,CUDOWNE ,WSPANIAŁE ,BOSKIE.
    To jest najpiękniejsza jednorazówka kiedykolwiek w życiu przeczytałam. Dziewczyno masz talent do pisania. I oczywiście nie mogę się doczekać kolejnej :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne *___* Oczywiście, że masz pisać dalej !
    Piszesz cudownie ! <3
    Już się nie mogę doczekać, żeby przeczytac więcej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Akurat mam czas by poczytać i skomentować :)
    Jak dla mnie wyszło świetnie... Jestem ciekawa jak wyjdą nastepnę :) Masz dar do pisania
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze to jest boskie aż się poryczałam... brak mi słów po prostu
    Zapraszam również do mnie :)
    http://paulinakfs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, cudowny, doskonały <3

    OdpowiedzUsuń