My angels ♥

My angels ♥

wtorek, 4 lutego 2014

Will you marry me?

Z Kendallem znamy się od dziecka. Przyjaźnimy się praktycznie od kołyski. Od zawsze byliśmy nierozłączni. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Nie szczędziliśmy sobie czułości i słodkich słówek. Gdyby ktoś nas nie znał, pomyślałby sobie, że jesteśmy parą. Nasi przyjaciele często sobie z nas żartowali i dziwili się, dlaczego jeszcze nie jesteśmy razem. Kendall od kilku tygodni spotykał się z Vivienne. Cieszyłam się, że jest szczęśliwy, ale jednocześnie było mi smutno, bo miał dla mnie mniej czasu. Dzisiaj miała odbyć się impreza. Taka bez okazji. Czasami urządzaliśmy takie, żeby spotkać się w wąskim gronie.
*****
Siedzieliśmy, gadaliśmy i śmialiśmy się. Na domówce u Logana było 6 osób: właściciel chaty, Kendall, Carlos, James, Natallie - nasi przyjaciele, i ja.
- Dobra. Kendall, wytłumacz nam, dlaczego grasz na dwa fronty. - zaśmiał się Carlos.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Mój Kwiatuszek jest tylko jeden. - mówiąc to, Kendall objął mnie ramieniem.
- A tak poważnie, to Vivienne nie jest zazdrosna? - zapytał James.
- Troszeczkę. Czasami się skarży, ale jakiś wielkich awantur mi nie robi. - zaśmiał się. Jak na zawołanie, do domu weszła Vivienne.
- Kotku, możemy pogadać? - zapytała, patrząc na blondyna.
- Pewnie. Chodźmy na górę. - powiedział i podążył w kierunku brunetki. - Zaraz wracam. - zwrócił się do nas. I zniknęli nam z oczu. Dalej rozmawialiśmy. Po kilku minutach skłamałam, że muszę iść do łazienki. Udałam się na górę w zupełnie innym celu. Musiałam wiedzieć, o czym oni rozmawiają. Vivienne nie wyglądała na zadowoloną, gdy tu przyszła. Weszłam po schodach na górę i usłyszałam podniesiony ton dziewczyny.
- Nie, to ty posłuchaj. Albo ona, albo ja!
- Vivienne...Ali to moja najlepsza przyjaciółka. Znam ją całe życie. Ona nigdy nie kazałaby mi wybierać...To koniec. Wyjdź. - powiedział blondyn. Szybko zbiegłam na dół, żeby nie zauważyli, że tam stałam. Usiadłam z powrotem między przyjaciółmi. Za chwilę ujrzeliśmy wściekłą Vivienne, która trzasnęła drzwiami. Potem wrócił do nas Kendall. Znowu usiadł obok mnie. Miałam wyrzuty sumienia. Rozwaliłam związek swojego najlepszego przyjaciela. Wszyscy zauważyli zmianę mojego nastroju.
- Co się stało, Ali? - pytała Natallie.
- Nic. - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
- To dlaczego jesteś taka smutna? - zapytał Logan.
- Wydaje wam się. - powiedziałam znowu ze sztucznym uśmiechem.
- Może pójdziemy na spacer, co? - zapytał mnie Kendall. Skinęłam tylko głową, wyrażając zgodę. Wyszliśmy z domu. Przez chwilę między nami panowała cisza. Blondyn ją przerwał.
- Co jest? Mnie nie oszukasz.
Spojrzałam na niego.
- Chodź, tu są ławki. Usiądziemy i ci powiem.
Zrobiliśmy, tak jak mówiłam.
- Więc? Co się stało? - zapytał Kendall.
- To przeze mnie Vivienne wyszła taka zdenerwowana. To ja zepsułam twój związek. Ja wiem. Słyszałam jak rozmawialiście. - odwróciłam wzrok od chłopaka.
- I dlatego jesteś smutna? - Kendall się zaśmiał. - To nie twoja wina, dziecko drogie. To problem Vivienne, że nie potrafiła uszanować naszej przyjaźni.
Spojrzałam na niego.
- Ale nasza przyjaźń jest inna niż wszystkie. Jeśli będzie tak dalej, to nie znajdziesz sobie żadnej dziewczyny. - spuściłam wzrok.
- A mój Kwiatuszek to co? Powietrze? - uśmiechnął się. - To bez znaczenia, bo i tak nie pokocham nikogo innego bardziej od ciebie. - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Uśmiech, proszę. - powiedział, a z moich oczu poleciało kilka łez. - Hej, nie tak. - otarł łzy z mojego policzka.
- Kendall, ja...
- Ciii. - przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował. Po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło.
- Przyjacielski buziak? - zapytałam, czując rumieńce na policzkach.
- Mój Buraczku, mój czerwony...
- Czyżbyś nie chciał takiej żony? - zapytałam ze śmiechem.
- Plany są takie. - wstał i wyciągnął do mnie swoją dłoń, którą chwyciłam. Objął mnie ramieniem i szliśmy dalej. - Uciekniemy stąd, weźmiemy ślub i wychowamy gromadkę dzieci na Florydzie.
- Brzmi kusząco, ale...
- Nie ma żadnego ''ale''. - wziął mnie na ręce i zaczął biec.
- Kendall, co ty wyprawiasz?! Puść mnie! - śmiałam się.
- Dobra. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Zgódź się, a postawię cię na ziemię.
- Dobra, puść mnie.
Chłopak zrobił to, po czym uklęknął przede mną i ujął moje dłonie w swoje. Zaczynałam się bać.
- Mój kochany Kwiatuszku, wyjdź za mnie, a zrobię dla ciebie wszystko. - mówił z powagą.
- Wstawaj, idioto, ludzie patrzą. - na moją odpowiedź chłopak zaczął śpiewać.
- ''I would scream to the world
They would see you're my girl
But I just...''
Uklękłam przy nim i zamknęłam mu usta pocałunkiem.
- Czyli tak? - zapytał z nadzieją.
- Czyli uciekamy na Florydę. - zaśmiałam się.
__________________________________________________________________________________
Pisałam to w nocy, dzisiaj rano i po południu. Takie natchnienie miałam xd
Jeżeli wam się podoba, to komentujcie i polecajcie bloga znajomym ;)
I mam do was jeszcze jedną prośbę. Napiszcie mi w komentarzach z kim (Kendallem, Jamesem, Carlosem, czy Loganem) i jaką (smutne zakończenie, happy end) jednorazówkę chcecie. To mi bardzo pomoże, naprawdę :)
No i oczywiście: Jak wam się podobało? ;)

2 komentarze: